Relacja z podroży: Majowy weekend we francuskiej Bretanii

W kwietniowej promocji Ryanair udało nam się zakupić bardzo tanie bilety lotnicze do północnej Francji. Przeloty z lotniska East Midlands do Dinard i z powrotem kosztowały nas zaledwie £20 za osobę. W tak niskiej cenie zarezerwowaliśmy podróż na jeden z majowych weekendów. Dzięki temu że wylot mieliśmy w sobotę popołudniu a powrót w niedzielę wieczorem, nie musieliśmy prosić się naszych przełożonych o urlop w pracy.

Na lotnisku w Dinard lądujemy o 16:30. Lot z East Midlands trwał równą godzinę i był bardzo spokojny. Lotnisko jest starym i bardzo małym obiektem. Oprócz Ryanair nie lądują tu żadne inne, większe samoloty pasażerskie. Port lotniczy nie posiada nawet komunikacji publicznej. Aby dotrzeć do najbliższych miejscowości należy wypożyczyć samochód, skorzystać z taxi lub… zdecydować się na spacer. Koszt taksówki waha się od €20 do €30 dlatego decydujemy się na ostatnią opcję.

Przed wyjazdem, w serwisie Trip Advisor udało mi się znaleźć informację wraz z mapką objaśniającą drogę do Pleurtuit – pobliskiego miasteczka z którego odjeżdżają autobusy do najpopularniejszych miejscowości w regionie. Pierwszy odcinek pokonujemy poboczem wzdłuż głównej drogi z lotniska, chwilę później skręcamy na ścieżkę rowerową która początkowo lasem, a następnie polami prowadzi nas prosto do miasta. Po okołu 40 minutach znajdujemy się na rynku w Pleurtuit. Miasteczko ma swój klimat, dominują stare budynki zagospodarowane na kawiarnie, piekarnie oraz sklepy. W pierwszym dniu naszej wycieczki, końcowym celem jest miejscowość Dinan. Po dotarciu na przystanek okazuje się że do odjazdu autobusu pozostało nam ponad 40 minut, dlatego decydujemy się na wizytę w pobliskiej piekarni. Konsumując lokalną bagietkę oczekujemy na autobus który przyjeżdża z 10 minutowym opóźnieniem. Bilet autobusowy w porównaniu do taksówek z lotniska jest bardzo tani, 20 minutowa podróż kosztuje około €2.50.

Dinan okazuje się uroczą mieściną. Nie widać tu obcokrajowców a Francuzi wiodą tu spokojne życie. Dominują kawiarnie oraz sklepy z winem a w powietrzu unosi się zapach grilla. Spacerkiem przez stare miasto, zmierzamy do portu który znajduje się w pobliskiej dolinie. Mijamy elegancko ubranych ludzi, którzy zmierzają na wieczorną mszę do pobliskiego kościoła. Po dotarciu do portu, naszym oczom ukazuje się ogromny most dominujący nad krajobrazem. W porcie znajduje się również kilka knajpek, w których można spróbować owoców morza. W pobliżu jest też mieszkanie które wynajęliśmy w serwisie AirBnb. Korzystając z naszego linka polecającego, podobne mieszkanko w dowolnym miejscu na świecie możecie wynająć z £20 zniżką.

Drugiego dnia naszej podróży, z samego rana łapiemy autobus do nadmorskiego kurortu Dinard. Autokar przemierza urocze francuskie wioski, kończąc swój bieg przy samej plaży w centrum miasta. Pogoda dopisuje, przez co plaża oraz okoliczne knajpki są zapełnione przez turystów i lokalnych mieszkańców. Na klifach wzdłuż morza, ciągnie się wąski chodnik którym można bardzo przyjemnie pospacerować. Na horyzoncie morza widać pobliską miejscowość St. Malo. W lokalach ciężko dogadać się w języku angielskim a ceny są dość wysokie.

Jako że nasz weekend we Francji dobiega końca, zamawiamy taksówkę z Dinan na lotnisko. Koszt taxi to 25 EUR a kierowca wyjątkowo dobrze komunikuje się z nami w języku angielskim. Port lotniczy jest bardzo mały – Ryanair to jedyny, regularny przewoźnik który tu ląduje. Znajduje się tu tylko jedna, mała knajpka z tarasem z którego roztacza się widok na płytę lotniska. Absurdalnie, lokal ten zamykany jest godzinę przed odlotem samolotu Ryanair’a czyli w momencie kiedy na lotnisku przebywa najwięcej potencjalnych klientów. Nam udaje się zamówić napoje dosłownie w ostatniej chwili. Delektując się francuskimi trunkami, podziwiamy małe samoloty poruszające się po płycie lotniska w oczekiwaniu na lot powrotny do Wielkiej Brytanii.